IX Liceum Ogólnokształcące – „Dziewiątka”, Hoffmanowa, Hoff. Po prostu nasza szkoła. Na przestrzeni lat wiele Hoffmaniaczek i Hoffmaniaków uczyło się tu nie tylko matematyki czy historii, ale także budowania relacji, odpowiedzialności, otwartości na świat, dokonywania wyborów, tak jak my obecnie. Bez wątpienia liceum kształtowało i kształtuje uczniów, ale też uczniowie kształtowali i kształtują to wyjątkowe miejsce, wcześniej przy ul. Emilii Plater, a teraz przy ul. Hożej 88. Ciekawi wzajemnych wpływów, różnic i podobieństw między szkołą kiedyś i dziś, a także możliwości otwierających się przed absolwentami, zadaliśmy parę pytań dawnej uczennicy IX LO.

Pani dr hab. med. Anna Potulska-Chromik przed laty uczyła się w Liceum Hoffmanowej. Obecnie realizuje się jako neurolog (również neurolog dziecięcy), zajmując się leczeniem chorób rzadkich i rozwijając swoją karierę naukową.

Dlaczego właśnie w Hoffmanowej postanowiła spędzić kawałek młodości i tu wejść w dorosłość? Chciała podjąć studia medyczne, a ta szkoła, podobnie jak teraz, miała znakomitą renomę. Pierwsza piątka najlepszych liceów warszawskich, świetne przygotowanie z biologii, chemii i fizyki czy języka angielskiego. Lecz nie tylko to się liczyło. Dzięki tolerancyjnemu podejściu i otwartej osobowości ówczesnego dyrektora – pana Wacława Wawrzyniaka, uczniowie mieli szalenie cenną możliwość wyrażania swoich poglądów, a w szkole panowała przyjazna atmosfera.

Nasz gość barwnie opowiedział nam o czasie spędzonym w Hoffmanowej. Już pierwszy dzień był zaskakujący, bowiem okazało się, że klasę stanowiły wyłącznie dziewczęta. A pośród nich (w tym, jak określa sama absolwentka, „babińcu”) bardzo dużo fajnych i silnych osobowości. Ale tę żywiołową i dynamiczną grupę po dwóch latach jednak połączono z oddziałem koedukacyjnym, co ucieszyło zarówno dziewczęta, jak i chłopców. Pani Docent wspominała też salę z kolorowym witrażem, czyli „akwarium”, w którym jej klasa miała zajęcia oraz serdeczne relacje z pierwszą wychowawczynią, późniejszą dziennikarką.

Inicjatywy uczniowskie i festiwale, dzięki którym my możemy rozwijać się społecznie, jeszcze wtedy nie istniały, ale była bardzo silna drużyna ZHR. Uczniowie znajdowali także inne sposoby na ciekawe spędzanie czasu. W grupie znajomych wyjeżdżali razem na wakacje, a w każdy piątek wychodzili wspólnie do kina. I pomimo, że uczyli się w klasie ukierunkowanej na przyszłe studia medyczne, znajdowali miejsce na czytanie książek, co sprzyjało ogólnemu kształceniu (niektórzy postanowili po ukończeniu szkoły średniej wybrać ścieżkę prawniczą, a także studia lingwistyczne). Nasz gość stwierdził, że jednak współczesne czasy i ogrom wiedzy do przyswojenia sprawiają, że trzeba się teraz bardziej zawęzić w wyborze przedmiotów i tematów, na których uczniowie muszą się skupić, ale nigdy nie zapominać o czytaniu książek, chodzeniu do kina , teatru, na wystawy i koncerty.

Rozmawialiśmy również o przedmiocie bliskim sercu każdego „biol-chemu”, czyli o łacinie, której nauka dawniej trwała całe cztery lata. Mimo, że Pani Docent przyznała, że łacina zawsze wymagała pracy to wspomina te lekcje z uśmiechem i olbrzymim sentymentem do swoich Nauczycielek. Dodała również, że choć na uczniów czekała masa materiału do opanowania, nauka tego języka przynosiła później korzyści na studiach medycznych oraz w nauce innych języków. Opowiadała również o swojej dawnej wspaniałej wychowawczyni, Pani Profesor Zofii Pietrzak. Odpowiadając na pytanie o uczących przed laty w IX LO, nasza absolwentka wspomniała wielu innych nauczycieli, nie tylko przedmiotów ścisłych, ale wszystkich, którzy dbali o swoich podopiecznych i pozytywnie kształtowali ich osobowości.

Byliśmy ciekawi, jakie wydarzenie z czasów liceum najbardziej zapadło naszej absolwentce w pamięci. Wspomniała o stanowiących już swego rodzaju tradycję wyjazdach na narty, klasowych wycieczkach w góry, a także spacerach z przyjaciółmi, podczas których licealiści mogli bardziej się poznawać – trzymali się razem i byli sobie bliscy niemal jak rodzina. Z częścią z nich nadal utrzymuje kontakt.

Pani Doktor przypomniała nam też (gdy sprawdzian goni sprawdzian – zdarza nam się zapominać), że uczęszczanie do liceum, zarówno kiedyś, jak i teraz, to nie tylko nauka, ale również poznawanie innych ludzi i spędzanie czasu z kolegami. Jej zdaniem po latach właśnie to będziemy najlepiej pamiętać. Dodała, że warto doceniać licealne koleżeńskie wsparcie i przyjaźnie wówczas zawiązywane, zwłaszcza w obliczu studenckiej rywalizacji.

Dzięki otwartości Pani Doktor spotkanie nabrało bardzo osobisty charakter. Rozmawialiśmy zarówno o łączeniu macierzyństwa z pracą badawczą, jak i o psie. Wysłuchaliśmy również anegdoty o licealnej przyjaciółce naszej absolwentki, która po studiach wyjechała za granicę. W wyniku różnych życiowych zawirowań, panie utraciły na pewien czas kontakt, ale odnalazły się — znajoma natrafiła na adres gabinetu naszej rozmówczyni. Ku zdziwieniu naszego Gościa, ostatnim umówionym na konsultację pacjentem okazała się być właśnie jej bliska przyjaciółka.

Takich pozytywnych niespodzianek autorki życzą Czytelnikom, ale i sobie samym.

Na koniec zadaliśmy jeszcze kilka krótkich pytań, które nasunęły nam się podczas słuchania tych wciągających opowieści. Gdy rozmawialiśmy o radach doświadczonej naukowiec dla przyszłych lekarzy czy badaczy, a także oglądaliśmy przyniesione przez Panią Doktor fotografie, niepostrzeżenie czas się skończył. Zrobiliśmy jeszcze wspólne pamiątkowe zdjęcie i wizyta naszej absolwentki dobiegła końca. Jeszcze raz bardzo dziękujemy za spotkanie, w którym uczestniczyliśmy z prawdziwą przyjemnością i które cała nasza klasa będzie długo i miło wspominać.