autorki tekstu: Wiktoria Błasiak, Zofia Suszko
zdjęcia: Wiktoria Błasiak


 W dniach od 22 do 29 października br. uczniowie naszego liceum z klas 3c i 3f pod opieką p. Anety Fraind-Lisowskiej, p. Anny Kramek-Klickiej, p. Artura Jabłońskiego, p. Roberta Rutkowskiego oraz p. dyr. Joanny Kiełbasy odbyli edukacyjną podróż po Szwajcarii. Hybrydowy plan wycieczki łączył w sobie elementy nauk ścisłych i humanistycznych, odpowiadając rozszerzeniom obu klas. Wyjazd umożliwiła nam instytucja GovTech pokrywająca jego koszty.

W związku z szerokim zakresem zainteresowań obu klas, spodziewaliśmy się istnie dipolowej natury tego, co zobaczymy. Co więcej, wszystkim wyznaczono zadanie przygotowania referatów dla wzbogacenia wycieczki. Naszą podróż od Genewy, przez Lozannę aż po Zurych, w przestrzeni zamkniętej między zalewem zieleni Jury szwajcarskiej a rozszarpanymi szczytami potęgi Alp, odbijały spokojne wody Jeziora Genewskiego. Ale czy Leman widział przebieg anihilacji naszej niewiedzy? Czy patrzył obiektywami naszych aparatów?

Zacznijmy jednak od początku. W poniedziałek, podążając szlakiem różowego tramwaju, znaleźliśmy się w labiryncie uliczek starego miasta genewskiego. Arsenał wysłuchał z uwagą naszych referatów Krótka historia Szwajcarii czy Okolice Jeziora Genewskiego, a błyszczący od deszczu bruk pokierował do Maison Tavel, najstarszego zachowanego budynku w mieście oraz siedziby Muzeum Historii Miejskiej i Życia Codziennego. Za przewodnictwem p. prof. Jabłońskiego trafiliśmy także do Katedry Św. Piotra, gdzie między arkadami szeptały echa kazań Kalwina i na urokliwy najstarszy plac miejski. Minąwszy tęskniący do XVI wieku College Kalwiński, nasza grupa przekroczyła bramę z zegarem końca świata – wejście do Muzeum Historii i Sztuki w Genewie, by własnymi oczami pojąć dowody upływu czasu cywilizacji. Nim zegar muzealny wskaże zero bezwzględne, dane nam będzie doświadczyć kresu wielu dni, a akurat tamten zachód słońca obserwowała razem z nami fontanna Jet d’Eau z bulwarów na wybrzeżu Genewy.

Nazajutrz powaga naszych strojów odzwierciedlała zachmurzenie nad miastem, bo oto staliśmy przed Pałacem Narodów ONZ i jego szeregami 195 flag państw członkowskich lub obserwatorów. Podczas zwiedzania sali konferencyjnej zasiedliśmy w fotelach dla dyplomatów, gdzie kilka godzin po naszej wizycie mieli przybyć na obrady faktyczni właściciele miejsc. Natomiast z loży obserwatorskiej sali o barwnym suficie Ocean Floor – inspiracji do kompromisów między różnymi punktami widzenia w dyskusji – posłuchaliśmy trwających rozmów nad powstającym aktem prawnym. Doświadczenia w kolebce współpracy międzynarodowej dla pokoju zwieńczyło Muzeum Ligi Narodów, widok górującego nad nami Złamanego Krzesła oraz referat O Organizacji Narodów Zjednoczonych z grą grupową. Tego samego dnia, za radą A. Mickiewicza: „Mi tylko płynąć, płynąć i płynąć”, wybraliśmy się na rejs promem publicznym. Lecz wiatry zbyt bardzo dopisały i w obliczu zamknięcia kolejki linowej na górę Salève, obraliśmy kurs ku grobom reformatora Jana Kalwina i noblisty Jorge Luisa Borgesa. Zreferowano temat Czy Genewa w czasach Kalwina była teokracją? a zanim zegary wskazały godziny wieczorne, spędziliśmy czas w Muzeum Patek Philippe, przy Murze Reformacji oraz najdłuższej ławce świata.

Dnia poprzedniego, po kolacji, nasza grupa wysłuchała wnikliwego referatu O Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych, by ze zrewolucjonizowanym spojrzeniem na fizykę cząstek elementarnych przekonać się o podziemnym kosmosie CERNu. Mowa oczywiście o mrożącym krew w żyłach kompleksie Wielkiego Zderzacza Hadronów, gdzie niemal stale utrzymywana jest najniższa temperatura świata (-271.3˚C) na całych 27 kilometrach obwodu. Dzięki gościnności pracowników CERNu otrzymaliśmy rzadką okazję poszerzenia horyzontów w Centrum Kontroli CERN, bazy projektu AMS nadzorowanego przez NASA, Fabryce Antymaterii, Centrum Danych CERN, centrum edukacyjnym Science Gateway czy podczas rozmów z inżynierami o ich obecnych kierunkach badań naukowych. Poznaliśmy przeróżne historie: filmowano tam Anioły i demony, doszło do wybuchu butli z helem przez lekkomyślną decyzję zatrudnionej osoby, trwa głowienie się nad tym, jak schłodzić duszną serwerownię, od każdego wymaga się uprawnień do obsługi dźwigu w Fabryce Antymaterii, a na zapleczu stoi kontener z odpadami radioaktywnymi. Mieliśmy ambicję dorównać poziomem i dlatego wieczorem odbyły się referaty Budowa i działanie bomby atomowej, szwajcarskie bunkry czy Teoria względności Alberta Einsteina z prezentacją zakrzywiania czasoprzestrzeni na żywo.

Zaraz po wyjeździe z przygnębiającej, zdaniem Juliusza Słowackiego, Genewy w kierunku wschodnim niebo znacznie się rozpogodziło. Plan na piątek brzmiał prosto – zgubić się w Lozannie na tropie polskiej emigracji i romantyków. Zaczęliśmy więc od lozańskiego portu Ouchy, widokowego cyplu przeszywającego duszę – majestat krystalicznego śniegu na szczytach przeplatany z czernią skał alpejskich robił piorunujące wrażenie. Widoczność pozwalała docenić ten spektakl w pełnej krasie, grożąc najdalszymi „igłami lodu” i gradientami szarości tańczącymi na chmurach, a wszystko na scenie falującego lustra wody. I chociaż przez chwilę z nieba „Polały się łzy me czyste, rzęsiste” Mickiewicza, w atmosferze patosu zaprezentowano referaty: Polska ścieżka w Szwajcarii. Śladami romantyków; Szwajcarskie ślady w „Kordianie”, w lirykach i listach do matki; Genewskie adresy Juliusza Słowackiego; Lozanna Mickiewicza; Jezioro Leman w lirykach Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego; Czy idee społeczne J. J. Rousseau przetrwały próbę czasu? Sama Lozanna ujęła nas jako miasto falujące wraz z topografią swojego wzgórza o malowniczej Katedrze Notre Dame i starym mieście z ratuszem. W drodze powrotnej odwiedziliśmy również Muzeum Ignacego Paderewskiego na Zamku Morges. Po kolacji nasza grupa wzięła udział w grze inscenizacyjnej, wysłuchała referatu Kabaret Voltaire. Tristan Tzara i dadaiści, by chwilę później sposobem dadaistycznym wyłączyć racjonalne myślenie i oddać się tworzeniu poezji. Gwiazdą wieczoru okazał się zaskakujący referat fizyczny Realizm w dziełach romantycznych na przykładzie chmury z „Kordiana”.

Wyjazd upłynął wszystkim z prędkością światła, lecz wspomnienia stworzone w Szwajcarii pozostaną silne niczym magnes neodymowy. Po dwóch jazdach nocnych oraz intensywnym tygodniu byliśmy pozytywnie wyczerpani, a wypełniała nas nieoceniona satysfakcja. Czas wykorzystany do granic możliwości pozwolił nawet na zwiedzenie Zeppelin Feld w niemieckiej Norymberdze oraz słynnej Bahnhof Strasse wraz ze starym miastem w Zurychu. Wraz z symbolicznym przekroczeniem granicy szwajcarsko-niemieckiej zakończono cykl prezentowania referatami: Literatura Szwajcarii; Wielojęzyczność Szwajcarii; Czy tylko ser? Kuchnia Szwajcarii; Państwo z folderu. Fenomen Szwajcarii w kulturze współczesnej; Kraj banków; Słynni Szwajcarzy; Ciekawostki na temat Szwajcarii i Szwajcarów. Wycieczka zakończyła się tak, jak zaczęła, w niedzielę, jednak wróciliśmy odmienieni doświadczeniami nieznanymi sobie przed tygodniem.

Z tego miejsca w imieniu naszej grupy pragnę podziękować zaangażowanym nauczycielom, przedstawicielom GovTechu, pracownikom instytucji goszczących oraz wszystkim autorom referatów za poświęcony czas i zaangażowanie, za pasję oraz wytrzymałość. Szwajcarski sen nie ziściłby się bez współpracy ludzi skłonnych przekazać wiedzę jak i tych gotowych ją czerpać.