REJS POGORIĄ
red. Zofia Tomaszewska 2e
W dniach od 11 do 20 sierpnia br. uczniowie naszej szkoły pod opieką pani Profesor Winnickiej mieli okazję na własną rękę przekonać się o warunkach życia na statku żaglowym STS „Pogoria”, wybudowanym w 1980 roku.
Rejs odbył się po Morzu Śródziemnym. Mieliśmy okazję zwiedzić liczne porty – piękną włoską Imperię, gdzie kąpaliśmy się na dużej, piaszczystej plaży, a także spróbowaliśmy tradycyjnych włoskich lodów; bogate Monte Carlo, gdzie spacerowaliśmy szerokimi ulicami, podziwialiśmy luksusowe salony samochodowe, zwiedzaliśmy oceanarium oraz pałac książęcy oraz robiliśmy zdjęcia przed kasynem, gdzie najbogatsi ludzie świata przegrywają albo pomnażają swoje fortuny. W kolejnych dniach udaliśmy się na do urokliwego Porto Venere, gdzie zrobiliśmy zdjęcia włoskiego cmentarza położonego tuż przy morzu, a chętni mieli również okazję do kąpieli. Zanurzenie w morzu okazało się niezwykle przyjemne, w przeciwieństwie do spaceru po skalistej, pełnej ostrych i niebezpiecznych kamieni, plaży.
Jedną z większych atrakcji była wizyta w Portofino, którym już w latach 60tych zachwycała się Sława Przybylska śpiewając „Jest długie lato w Portofino/ I dużo gości z wszystkich stron/ I strumieniami płynie wino…”. Uliczki Portofino czy Santa Margherita zapierały dech w piersiach. Spacerowaliśmy tam wzdłuż rozległego portu i rozmawialiśmy, obserwując – przy okazji – mieniący się błękitem nadmorski krajobraz. Naszą długą podróż żaglowcem zakończyliśmy w Genui – jednej z większych włoskich metropolii, gdzie każdy miał okazję na własne oczy zobaczyć dom rodzinny Krzysztofa Kolumba, czy też odwiedzić jedno z największych oceanariów w Europie lub podziwiać majestatyczną Katedrę Genueńską.
Na statku nie zabrakło również trudniejszych chwil – nasza grupa była podzielona na wachty, które odpowiadały za codzienne sprawy na statku – sprzątanie, pomaganie w kuchni, zmywanie, czy też nawigowanie statkiem podczas tzw. „psiej wachty” – od północy do czwartej rano… Nie było jednak nikogo, kto pomimo tych trudnych warunków choć na chwilę straciłby uśmiech na twarzy…
Jest coś magicznego w liczeniu spadających gwiazd na niebie podczas wachty nocnej, obserwowaniu delfinów podpływających pod samą rufę statku, wchodzeniu na reje – najwyższe z nich znajdują się na wysokości dziesiątego piętra! Chwile przeżyte na statku niewątpliwie na zawsze pozostaną w naszej pamięci – w końcu nie często ma się okazję, by na własną rękę sterować imponującym trójmasztowym żaglowcem i odpowiadać za jego kurs. Załoga statku przygotowała nas na wszystkie możliwości – przeprowadziliśmy próbne alarmy, np. „człowiek za burtą” czy „pożar”. Niewątpliwie każdy z nas wrócił do domu z nowymi umiejętnościami, między innymi wiązania „knagów” oraz węzłów marynarskich. Umiejętności, które z perspektywy czasu okazały się być bardzo przydatne, gdy przyszło nam cumować w Genui. Warto również wspomnieć o prostych umiejętnościach, które okazały się być bardzo przydatne: obieranie ziemniaków, krojenie cebuli, mycie podłogi… Dni na „Pogorii” były niewątpliwie długie i pełne pracy, ale każdego dnia cieszyliśmy się, że tam jesteśmy.
Codziennie rano kapitan budził nas dzwonkiem o godzinie siódmej – z wyjątkiem wachty kambuzowej, która wstawała wcześniej, by przygotować posiłek dla głodnej załogi. Potem przychodził czas na prace pokładowe, przydzielane przez oficerów wachty. Gdy wypływaliśmy na pełne morze, kapitan pozwalał nam zrzucić linę i kąpać się na otwartym morzu. Niektórzy wykonywali imponujące skoki na linie, rejestrowane pilnie przez kolegów czy koleżanki… by następnie wysłać je do przerażonych rodziców…
Choć na początku naszej przygody nie wiedzieliśmy o sobie wiele – łączyła nas właściwie jedynie przynależność do tej samej szkoły i chęć przeżycia przygody – na koniec staliśmy się zwartą grupą prawdziwych morskich wilków.
Wszystko co dobre szybko się kończy. Po tygodniu staliśmy się tzw. załogą „przeterminowaną” (jak zażartował na koniec kapitan) i spakowani w nasze torby, mijając się z nową załogą (czyli szczurami lądowymi – jeszcze bez doświadczenia na statku), przekazywaliśmy im porady na rejs.
Czy rzeczywiście można da się ująć te długie dziesięć dni (wypełnione słońcem, śpiewaniem szant, wyśmienitą foccacią, oglądaniem „Piratów z Karaibów” czy degustacją wyśmienitych lodów włoskich) w krótkie sprawozdanie? Myślę, że o tym możecie przekonać się tylko w jeden sposób. „Pogoria” czeka…