Tekst: Katarzyna Krzycka
Zdjęcia: Ewa Nizińska, Zuzanna Przybylska, Julia Dąbrowska, Paweł Wojciechowski


Kraków powitał nas słońcem. Zaczarowani jego promieniami i ciepłem w trzydziestkę dzielnych mat-fiz-(podobno)infów i dwie jeszcze dzielniejsze Panie Profesor wyruszyliśmy na wędrówkę po mieście Smoka Wawelskiego, Stanisława Wyspiańskiego i Piotra Skrzyneckiego. Beztrosko wyszliśmy na spotkanie przygody w cienkich bluzach, jeszcze cieńszych bluzkach, a nawet krótkich rękawkach. Jak na prawdziwych odkrywców przystało, rozpoczęliśmy od zapoznania się z historią miasta. Na własnej skórze przekonaliśmy się, że Kraków to nie tylko miasto błękitnego nieba, ale także ostrych wiatrów. Niełatwo było nam początkowo odnaleźć się w tym nieregularnym mieście o krętych uliczkach. Jako przewodniczki wodziłyśmy już wcześniej palcem po mapie Krakowa obmyślając plan i trasę zwiedzania. Prawdziwe miasto okazało się jednak inne, tętniące życiem – raz łatwo było iść całą grupą szerokimi Plantami, innym razem z trudem przeciskaliśmy się w pojedynkę wąskim chodnikiem wzdłuż ulicy ciągnąc za sobą walizki po nierównym bruku.
Podczas tych kilku intensywnych dni zobaczyliśmy wiele miejsc oraz mieliśmy okazję poczuć klimat tego miasta, słynącego z bogatego życia kulturalnego i towarzyskiego. W czasie wolnym odwiedzaliśmy klimatyczne kawiarnie i knajpy ze smacznym jedzeniem. Wspólnie przechadzając się po Rynku i Starówce stąpaliśmy po historii – po tonach gruzu, śmieci i odpadów, ponieważ kilkaset lat temu miasto znajdowało się wiele metrów niżej niż obecnie. Stojąc przed najstarszą polską uczelnią widzieliśmy oczami wyobraźni wychodzących z niej Mikołaja Kopernika, Jana Kochanowskiego, Andrzeja Frycza Modrzewskiego czy Mikołaja Reja.
Kraków to także miasto secesji, która towarzyszyła nam na każdym kroku. Oprócz kamienic i kościelnych zdobień, znaleźliśmy ją również w oknach klatki schodowej naszego hostelu, w postaci wykonanych przez młodopolskiego artystę wielobarwnych witraży. Z zaciekawieniem przechadzaliśmy się po Kazimierzu – dawnej dzielnicy żydowskiej podziwiając stare synagogi. W niektórych zakątkach czuliśmy jakby czas zatrzymał się w miejscu. Mogliśmy poznać miasto, które w przeciwieństwie do Warszawy zachowało wiele dawnych budowli, nie jest przesiąknięte nowoczesnością.
Bardzo miłe chwile spędziliśmy także w ogrodzie przy kamienicy domu Mehoffera. Był poranny chłód, ale pogoda zapowiadała się obiecująco i jak się później okazało tak faktycznie było. Świat natury świetnie współgrał z otoczoną murem zaciszną przestrzenią w środku miasta. Łatwiej było nam zrozumieć idee twórczości Młodej Polski oraz właściciela domu – Józefa Mehoffera. Piękno przyrody wspaniale nadaje się na dzieło sztuki, doskonale współgra także z każdą inną tematyką.
Nie zapomnieliśmy jednak o dramatycznej części historii Krakowa – okresie II wojny światowej. Wystawa o życiu w okupowanym mieście w Fabryce Schindlera pozwoliła nam zrozumieć, jak czuli się mieszkańcy miasta żyjący w ciągłym strachu i niepewności, narażeni na śmierć. Również na terenie dawnego getta, pamiętaliśmy o tragedii setek tysięcy Żydów z narodu o wielowiekowej tradycji, bogatej kulturze i obyczajach, który w jednej chwili prawie przestał istnieć.
Podczas wycieczki mieliśmy okazję zobaczyć z bliska wiele słynnych dzieł malarskich. Obrazy w naturalnych rozmiarach, które można oglądać z bliska i z daleka to coś, co robi zupełnie inne wrażenie niż reprodukcja w podręczniku. Jedną z większych atrakcji była pod tym względem ,,Dama z łasiczką” autorstwa Leonarda da Vinci, bardzo popularna, będącą nawet elementem kultury masowej. Jednak dzieła Jana Matejki, Władysława Podkowińskiego, Józefa Chełmońskiego zdecydowanie przewyższały ją rozmachem i wrażeniem, jakie wywierały na oglądającym przez swoją wielkość. Udało nam się również zakosztować życia kulturalnego – jednego wieczora wybraliśmy się na recital poezji śpiewanej w wykonaniu Tamary Kalinowskiej w Piwnicy Pod Baranami. Po występie byliśmy wzruszeni i pełni podziwu. Wielu z nas zapowiedziało, że z pewnością wróci tu w przyszłości.
Obowiązkowym punktem programu był oczywiście Wawel. Tam, we wnętrzu Katedry, na wyciągnięcie ręki wisiały wielowiekowe obrazy, stały rzeźby oraz sarkofagi królów, książąt i świętych, w kryptach pochowani byli wielcy wieszczowie romantyzmu, wodzowie i przywódcy narodu. Krętym przejściem udaliśmy się na wieżę dzwonu Zygmunta, skąd rozciągał się piękny widok na miasto.
I tak oto długo przygotowywana wycieczka dobiegła końca. Opłacił się trud i czas włożony w organizację – zapewnienie miejsc do spania, dojazdu, ułożenie planu wycieczki, załatwieniu wszystkich rezerwacji oraz przygotowania referatów. Wiele się przez ten czas nauczyliśmy oraz przyjemnie spędziliśmy czas. Miła atmosfera tego wyjazdu była zasługą każdego z nas, ale też niezwykłego miasta, w którym byliśmy.