Zdjęcia: Ewa Nizińska, Karolina Wolszczak, Iwona Godlewska, Natalia Piskorz, Julia Guzowska


Zamiast wstępu: dawno, dawno temu, czerwiec 2016 – maj 2017 (Ewa Nizińska)

Gdzie nas jeszcze nie było? Myślimy, myślimy, kreślimy palcem po mapie… Wiemy! Północ Europy, ta niedająca spokoju myśl – zobaczyć (i poczuć) białe noce, renifery, dziewiczą przyrodę. Potem decyzja: jedziemy do Finlandii, lepszego momentu nie będzie – Finowie w 2017 obchodzą stulecie odzyskania niepodległości. Hasło Suomi 100 pojawia się po raz pierwszy, potem będzie towarzyszyło nam już stale.
Suomi, czyli Finlandia, przeciętnie kojarzy się z lasami, jeziorami, zimnem, wysokimi cenami i poziomem życia oraz ewentualnie trudnym językiem (podobnym dokładnie do niczego). My same wiedziałyśmy niewiele więcej. To, co nieznane, pociąga najbardziej. Choć pomysł wydawał się nierealny, zaczęłyśmy przygotowania: mapa, przewodnik, nawiązanie kontaktu z Towarzystwem Polska – Finlandia. W październiku miałyśmy ułożony zarys trasy (zmieniający się potem wielokrotnie), w grudniu przerażającą myśl o noclegach w namiotach i gotowaniu przy ognisku, ale w styczniu nie było już odwrotu: zgłosiło się wielu śmiałków, których nie przerażały surwiwalowe warunki. Potem wszystko toczyło się bardzo szybko – spotkania organizacyjne, wyjście do Muzeum Polin na wystawę fińskiego designu, poszukiwanie namiotów, sprawdzanie namiotów, przygotowanie referatów, podział na wachty kuchenne i wymyślanie posiłków, zakupy…
I stało się. W piątek 9.06.2017 wieczorem spotkaliśmy się pod szkołą. Kierunek Suomi.
Skład: 45 odważnych Hoffmaniaków, 3 niemniej odważnych nauczycieli (p. Godlewska, p. Nizińska, p. Wolszczak), pilotka p. Lesia, kierowcy: p. Wojtek i p. Sylwek, 3 wielkie namioty (i jeszcze jeden mały), przerażająca ilość jedzenia, wielka kupa szpargałów (przede wszystkim karimat i śpiworów), autokar ze stanowczo zbyt małym lukiem bagażowym, mieszanka niepokoju i dobrego humoru, hasło towarzyszące: „nastąpiła zmiana planów”.
Trasa pełna tajemniczych nazw, które już wkrótce zaczęły wypełniać się treścią: Tallin – Helsinki – Porvoo – Lahti – Savonlinna (Olavinlinna) – Koli – Oulanka – Rovaniemi – Rauma – Turku – Helsinki – Ryga.



sobota, 10.06.2017 (Martyna Maszało, Natasza Janota)

Dojechaliśmy do Tallina z lekkim opóźnieniem, około godziny 12.00. Już wtedy mogliśmy spodziewać się dnia pełnego wrażeń, gdy usłyszeliśmy nasze ulubione hasło „zmiana planów”. Oznaczało to, że zamiast spać w hostelu, noc spędzimy w namiocie. Byliśmy podekscytowani gdyż po raz pierwszy w naszym życiu mieliśmy rozkładać tak duży namiot. Nie była to zresztą jedyna zmiana planów, gdyż na śniadanie zjedliśmy obiad w pobliskim barze. Jednak najpierw czekał nas spacer po stolicy Estonii. Zobaczyliśmy wiele ciekawych miejsc takich jak pomnik „Rusałka”, park Kadriorg, kościół św. Olafa i „Gruba Małgośka”. Zagłębialiśmy się w wąskie uliczki Tallińskiej starówki. Wieczorem zabraliśmy się do nauki składania i rozkładania namiotów. Poszło mam nadzwyczajnie sprawnie, a wachta kuchenna przygotowała najlepsze śniadanie na kolację. Po przepysznym posiłku i integracji pod prysznicem stosunkowo szybko położyliśmy się spać. Słońce wcale nie chciało zajść, a kolejnego dnia czekała nas wczesna pobudka.



niedziela, 11.06.2017 (Michał Balas)

Rano, choć byliśmy zaspani, mieliśmy okazję przeprowadzić praktyczny egzamin ze składania naszych namiotów. Około godziny 8:00 wsiedliśmy na prom do Helsinek, do których zawitaliśmy 2,5 godziny później. Odbyliśmy spacer po stołecznym rynku, zwiedzając przy okazji kościół i wysłuchując referatów o marszałku Mannerheimie i języku fińskim. Nasz spacer zakończył się zwiedzaniem muzeum designu. Później nasza wycieczka podzieliła się na ambitnych turystów (dalsze zwiedzanie) i tych niewyspanych (czas wolny). Kolejnymi punktem na naszej trasie zwiedzania była twierdza morska Suomenlinna, o której opowiedziały nam nasze koleżanki. Po zwiedzeniu twierdzy i powrocie do portu w Helsinkach udaliśmy się w dalszą podróż autokarem do Lahti, po drodze zwiedzając opustoszałe, ale pełne uroku Porvoo – niewielkie miasteczko ze starą drewnianą zabudową i nadrzecznymi spichlerzami. Cel podróży, w postaci kempingu pod Lahti, osiągnęliśmy późnym wieczorem. Zjedliśmy obiadokolację – wachta kuchenna zaserwowała kurczaka z warzywami. Tak zakończyliśmy drugi dzień naszej wycieczki.



poniedziałek, 12.06.2017 (Zuzanna Przybylska, Wiktoria Gorzelewska)

Dzień zaczęliśmy od spokojnego śniadanka przygotowanego przez cudowna wachtę kuchenną nr 5. Po zapakowaniu do autokaru, absolutnie wszyscy poza Zuzanną Przybylską zasnęli. Czekała nas dość długa droga do Savonlinny, ubarwiona widokami wszechobecnych jezior, w tym największego w Finlandii jeziora Saima. Na miejscu udaliśmy się do muzeum historii regionalnej w której oglądaliśmy stare łódki i inne przedmioty należące do mieszkańców Karelii. Następnie poszliśmy do twierdzy Olavinlinna – najdalej wysuniętego na północ średniowiecznego zamku zachowanego do naszych czasów, którą zwiedzaliśmy z prawie angielskim przewodnikiem. Leżąc na nagrzanym kamieniu z epoki lodowcowej, wysłuchiwaliśmy referatów przygotowanych przez naszych współtowarzyszy. Potem wszyscy ruszyli na poszukiwanie dobrego jedzonka. Kolejnym punktem programu była nieodległa wieś Kerimaki, a w niej największy na świecie drewniany kościół. To był koniec zwiedzania i pojechaliśmy spać na łące. Na szczęście po dokładnym jej obejrzeniu nastąpiła zmiana planów i kadra szybko znalazła camping. Wachta przygotowała najlepszy obiad jaki tylko umiała, pozostali rozłożyli namioty. Zaczął padać deszcz. Zrobiło się bardzo zimno. Połowa wycieczki spała w kuchniach, ponieważ zalało nam namioty. W takich warunkach trudno było docenić piękno otaczającej nas przyrody.



wtorek, 13.06.2017 (Justyna Pięta)

Rano obudziliśmy się w mokrych namiotach. Stan atmosferyczny sprawił, że przygotowania do wyjazdu trochę się dłużyły. Pojechaliśmy do Parku Narodowego Koli. Chodziliśmy po górach i oglądaliśmy piękne widoki na jezioro Pielinem, które odsłaniały się, gdy tylko wiatr przeganiał chmury. Po zakończeniu wędrówki wstąpiliśmy do sklepu z pamiątkami, ogrzaliśmy się i mogliśmy napić się kawy. Nastąpiła zmiana planów i w rezultacie nocowaliśmy na innym kempingu, niż to pierwotnie było zakładane – dalej na północ, by kolejnego dnia móc szybko znaleźć się w Oulance. Miejsce było jak z obrazka. Piękny widok na gładką taflę jeziora smaganego mgłą i małe, urocze drewniane domki. Rozłożyliśmy się na kamyczkach i zjedliśmy przepyszne pesto z pomidorami i makaronem, który nie był ani surowy, ani przegotowany – sukces wachty kuchennej. Grupa naszych morsów postanowiła wykąpać się w lodowatym jeziorze. Robiło się bardzo, bardzo zimno, a ciepła woda w prysznicach skończyła się. Nie miało to jednak znaczenia, gdyż o 22.00 pewna Finka zamknęła nam prysznice i część osób musiała zadowolić się umywalką. Dygocząc z zimna, poszliśmy spać. Zrezygnowaliśmy z oczekiwania na całkowity zachód słońca, świadomi tego, że nigdy nie nadejdzie. Temperatura sięgała ledwie kilku stopni powyżej zera.



środa, 14.06.2017 (Alicja Szostak)

Po najzimniejszej nocy w Finlandii, natura postanowiła potraktować nas łaskawiej i obdarzyła ciepłym, słonecznym dniem w Parku Narodowym Oulanka. Wędrowaliśmy 12 kilometrów przez sosnowe lasy poprzecinane dolinami rwących rzek. Krajobraz urozmaicały liczne wodospady oraz stare domki na skałach i wysepkach. Jednymi z największych atrakcji były wiszące mosty. Szczególnie ciekawie zrobiło się, gdy napotkaliśmy znak, mówiący, że maksymalna liczba osób przechodzących przez most wynosi 1. Cała nasza czterdziestokilkuosobowa grupa przeprawiała się przez niego prawie pół godziny. Po zejściu ze szlaku udaliśmy się autokarem w dalszą drogę na północ. Już po paru minutach zobaczyliśmy oznaki tego, że wjeżdżamy do Laponii. Przez drogę przebiegały renifery dostarczając zarówno nam jak i panom kierowcom dużo wrażeń. Wieczorem w końcu dojechaliśmy do wyczekiwanego przez nas Rovaniemi. Rozbiliśmy się nad rzeką przepływającą przez miasto, a wachta kuchenna przyrządziła kuskus z sosem meksykańskim. Nie był to jednak koniec wrażeń. Nastała najjaśniejsza noc naszego wyjazdu, a my mieliśmy wrażenie, że słońce w ogóle nie zachodzi, lecz tylko toczy się po horyzoncie. Około drugiej usłyszeliśmy dźwięki karetki i obserwowaliśmy akcję fińskich służb ratowniczych, które wyłowiły z rzeki topielca. Po tym niecodziennym wydarzeniu większość z nas położyła się spać, a temperatura na szczęście była wyższa niż poprzedniej nocy.



czwartek, 15.06.17 (Adrian Piechota)

Jak co rano, rozpoczęliśmy dzień od składania namiotów i zjedzenia śniadania. Gdy wszyscy byli już gotowi, wyruszyliśmy na pieszą wycieczkę po Rovaniemi. Nasz pierwszy postój miał miejsce pod biblioteką i centrum administracyjno-kulturalnym, zaprojektowanymi przez Alvara Aalto – bodaj najsłynniejszego fińskiego architekta i projektanta form przemysłowych. Wysłuchaliśmy tam kilku ciekawych referatów, w tym o fińskim designie – podsumowującego nasze dotychczasowe obserwacje. Następnie udaliśmy się do muzeum Arktikum, przed którego gmachem wysłuchaliśmy jeszcze jednego wystąpienia, tym razem o Saamach – ludach północy. Kolejne dwie godziny upłynęły nam po podziwianiu interesujących ekspozycji dotyczących Laponii, jej historii i przyrody. Następnie ruszyliśmy do centrum miasta, gdzie nastał długo wyczekiwany odpoczynek. Jego zwieńczeniem była bardzo dobra kolacja, pierwsza i ostatnia przygotowywana dla nas, ale nie przez nas. Gdy wszyscy się najedli, wyruszyliśmy w kierunku wioski Świętego Mikołaja, gdzie dowiedzieliśmy się, że Mikołajów jest więcej niż jeden – a dokładniej czterdziestu. Spędziliśmy tam ponad dwie godziny, fotografując się na znaku koła podbiegunowego i chodząc po niezliczonych sklepach z pamiątkami. Odwiedziny w świątyni komercji i konsumpcji zakończyły nasz dzień. Rozpoczęła się całonocna podróż w kierunku Turku.



piątek, 16.06.2017 (Julia Guzowska)

Kolejnego dnia zwiedziliśmy Raumę. Nie bez powodu nazwaliśmy to miejsce Traumą- zwiedzanie rozpoczęliśmy o 5:00, wychodząc prosto z autokaru, bez śniadania czy porannej toalety. Spacerowaliśmy w stanie zombie, jednak piękno miasta pozwoliło nam na podejście do tego doświadczenia trochę pozytywniej, jak do wspominania kolorowego snu. Odwiedziwszy kolorową Raumę, wróciliśmy do odsypiania w autokarze. Gdy dojechaliśmy do Turku, rozbiliśmy namioty, zjedliśmy i ruszyliśmy zwiedzać. Zobaczyliśmy XIII wieczny zamek, legendarną katedrę i liczne parki, czarujące wonią bzów. Ku naszej ogromnej radości dostaliśmy też sporo czasu na zwiedzanie w podgrupach. Wykorzystaliśmy go na obejście, czasem nawet kilkukrotne, jarmarku z przeróżnymi straganami z kuchnią z całego świata, gdzie korzystaliśmy z darmowego poczęstunku. Część z nas miała okazję spróbować mięsa renifera. Później niektórzy wybrali się do skansenu, inni odpoczywali przy rzece Aurajoki, a jeszcze inni próbowali spędzić ten czas na sportowo. Dwie dziewczyny wypożyczyły za darmo jeden rower z biblioteki i jeździły po okolicy. Wieczorem wachta kuchenna przygotowała dla nas wykwitną zupę serową z grzankami i kuskus z sosem pomidorowym. Po smakowitej obiadokolacji odpoczywaliśmy na naszym kempingu położonym przy Morzu Bałtyckim i otoczonym lasem. Snom towarzyszyła biała noc. Ostatnia taka podczas naszej wycieczki.



sobota, 17.06.2017 (Kacper Celmer)

Dzień rozpoczął się jak każdy inny, składanie namiotów, słodkie śniadanie i w drogę. Naszym pierwszym przystankiem były Helsinki, które już zwiedzaliśmy kilka dni wcześniej. Tym razem stanowiły dla nas punkt przerzutowy, ponieważ stamtąd wypływał nasz prom do Estonii. Podróż przez Bałtyk była tak jak ostatnim razem stosunkowo krótka i przyjemna. Po wylądowaniu po drugiej stronie zatoki, ruszyliśmy w kierunku Łotwy. Wieczorem dotarliśmy na miejsce, gdzie czekało na nas drobne zamieszanie z hostelem, lecz po poświęceniu ze strony jednej z opiekunek sprawa została rozwiązana i mogliśmy zacząć zwiedzać Rygę. Tradycyjnie na pierwszy ogień poszły referaty, po których czekał nas krótki spacer. Udało się również podsumować wyjazd i rozdać nagrody dla najlepszej wachty i za najlepiej przygotowane wystąpienia. Po tych atrakcjach wróciliśmy do miejsca zamieszkania i (prawie wszyscy) udaliśmy się do od dawna wyczekiwanych łóżek (niektórzy załapali się jedynie na materace).